|
Cud
w Toronto czyli spotkanie Papieża z młodzieżą
Po dwóch tygodniach obcowania z pięknem natury w Canadian
Rockies wracam do cywilizacji i zaszywam się w hotelu Mariott
Residence Inn w Calgary. Oglądam transmisję ze Światowych
Dni Młodzieży, które właśnie odbywają się w Toronto. To,
co widzą moje oczy na ekranie, przechodzi moje najśmielsze
wyobrażenia. Aż trudno uwierzyć, że wypowiadane z trudem
słowa schorowanego staruszka wywołują taki aplauz radości,
zrozumienia, akceptacji i wzruszenia młodzieży z całego świata
- naszego tak bardzo zmaterializowanego świata...

Ten niezwykły i autentyczny entuzjazm kilkuset tysięcy
ludzi przyciąga także tych wcale nie związanych z Kościołem
Katolickim. W niedzielę, 28 lipca telewizja pokazuje wywiad
z młodą Kanadyjką wyznania prawosławnego, która mówi, że
wcześniej nawet nie myślała o tym, żeby wybrać się na to
spotkanie, ale gdy usłyszała relacje innych, decyzja mogła
być tylko jedna - sama zapragnęła wziąć udział w tym niezwykłym
wydarzeniu. I swojej decyzji nie żałowała.
Zastanawiałem się, jak ten człowiek tego dokonał, że zgromadził
tam tych wszystkich wspaniałych młodych ludzi - zarówno tych
religinych na co dzień, jak i tych poszukujących i błądzących,
jak sami o sobie mówili. Obecność Papieża, jego świadectwo,
postawa, zgodność czynów z wypowiadanym słowem potrzebne
były młodym uczestnikom tego wydarzenia, a ich radość i entuzjazm
były potrzebne Ojcu Świętemu. Posłanie stare jak świat, a
jakże nowe, bo niepopularne i przez to nieznane i na nowo
odkrywane.
Po raz pierwszy Papież na to spotkanie zaprosił także młodych
Żydów, którzy to zaproszenie przyjęli. Pewna Włoszka, która
ma Papieża przecież tak blisko na co dzień opowiada przed
kamerami, że przyjechała do tego dalekiego kraju północy
aby doświadczyć tej niezwykłej atmosfery.
Zastanawiam się, czy ktokolwiek wcześniej cieszył się kiedyś
taką popularnością gdziekolwiek się pojawił? Cały ten tłum
zgromadził tam przecież Polak przez duchowe wartości, które
głosi i zgodnie z którymi żyje. Nie piszę tych słów z jakiegoś
polocentrycznego punku widzenia, chociaż z pewnością jest
w mnie uczucie radości, że ten człowiek, który zgromadził
tak wspaniały tłum jest Polakiem. Uważam, że z perspektywy
polskiej to byłby wielki błąd nie dostrzegać tego faktu.
Redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego", z którym Karol
Wojtyła współpracował przez wiele lat, ks. Adam Boniecki
tak skomentował ten fenomen populrarności Papieża wśród młodzieży: "Zmęczeni
aurą współzawodnictwa, konsumpcji i nienawiści młodzi ludzie
nareszcie mogą zaczerpnąć powietrza, mogą we wspólnocie podobnie
myślących przeżyć pełnię. Papież jest realistą. Choć prawie
nie mówi o Kościele, wie, że oskarżenia swawiane dziś Kościołowi
są dla wielu młodych ludzi źródłem rozterek. W kilku prostych
zdaniach sprowadza rzecz do właściwych wymiarów. Zło nazywa
złem, ale podkreśla, że nie może ono przesłonić dobra obecnego
w Kościele. Toronto to wielki znak nadziei."
Już wkrótce, za kilka dni Papież zawita znów do swego rodzinnego
Krakowa. Na spotkanie z nim ma przybyć 2 miliony ludzi.
Bogdan Grodzki
Calgary, 27-28 lipca 2002
|
|